9:00 – odprawa (z uwagi na deszcz)
10:00 – latarnia
12:30 – Władysławowo
14:00 – wchodzimy na mierzeję helską od strony ścieżki rowerowej
17:30 - Kuźnica
20:00 - Jastarnia
Opuszczamy naszą „hiszpańsko-cygańską” kwaterę w Jastrzębiej Górze (w której nie domykało nam się okno a niektórym drzwi, brakowło szklanek ...) w deszczowej aurze. Trochę czuję się przestraszona. Deszczowych dni na naszej Przechadzce było niewiele. Tak więc jeden deszczowy poranek wzbudza mieszane uczucia. Liczymy, że przestanie padać. Niemniej ubieramy nasze pelerynki. Niech "wiedzą", że nie zabraliśmy je na darmo.
Poranną odprawę zdominowała Dagmara. Dziś opuszcza ekipę we Władysławowie. Szczęściara idzie na koncert Stinga. My nie zdobyłyśmy biletów
Wychodzimy przez Lisi Jar na latarnię. Jestem zaskoczona, że nad morzem spotykam krajobraz niczym z gór. Przepięknie!!!! Tylko trochę mokro i ślisko.
Rzut oka na latarnię i maszynownię. Okazuje się, że Zbyszek zna latarnika i dzięki niemu mamy możliwość poznania historii rodu latarników z Krosna jak i opowieści o latarni.
Dalej wędrujemy wzdłuż wybrzeża. Początkowo po betonowym falochronie, kamienistej plaży a dalej po grząskim piasku. Niespodziewanie wychodzi słońce, które będzie przypiekać nas do końca dnia. A tego się nie spodziewaliśmy.
Mijamy kolejno miejscowości Władysławowo, Chałupy, Kuźnice. Część osób idzie plażą, inni ścieżką leśną, do wyboru jest również ścieżka rowerowa wzdłuż zatoki. My początkowo idziemy plażą ale tonąc w piasku, decydujemy się na ścieżkę w lesie, a później na ścieżkę rowerową aby zatopić oczy w scenerii kite surfingu. Mijamy kolejne wioski surferów i podziwiamy umiejętności pływających, skaczących czy raczej latających kite-surferów.
Nogi odpadają mi od chodzenia po betonowej nawierzchni od prawie 20tego kilometra. Schodzimy na plażę aby dać odpocząć zmęczonym stopom. Ból jest dobijający ale schłodzone stopy w wodzie tak po 10 minutach dają mi wytchnienie. A właściwie są jak nowe.
Dobijamy do kwatery po 20 tej. Rzucam wszystko i idę puszczać latawce ze Zbyszkiem i Janką… ale wiatru ni widu ni słychu .. pozostaje nam podziwiać zachód słońca.
Wieczorem impreza w pokoju Kasi. My dziękujemy Kubie a Kuba w naszym imieniu Zbyszkowi i Jance za pomoc w przewożeniu naszych bagaży.
Idziemy późno spać ale rano wczesna pobudka. Ruszamy na Hel o godz. 6 tej. Ma padać przed południem a to nie wróży nic dobrego ;(
0 komentarze:
Prześlij komentarz