Sobota, 18 czerwca 2011 – trasa Jastarnia – Hel (15km)
Autor:
Going2Hel
sobota, 18 czerwca 2011
6:00 – odprawa
11:00 – Hel
Decydujemy się na wczesne wyjście o godz. 6:00, gdyż zapowiadał się deszcz o godz. 11:00. Potrzebowaliśmy tylko 5 godzin aby przejść ten odcinek i wszystkim wydawało się, że będzie to dziecinnie proste. Przecież robiliśmy nawet po 30 km dziennie. Nie przewidzieliśmy, że pogoda może spłatać nam figla i tak utrudnić przejście. Dodatkowo zmartwił nas fakt zaginięcia Aski(jednego z psów, który towarzyszył Przechadzce).
Dzień rozpoczęliśmy oczywiście od odprawy i pakowania kampera oraz podziękowań dla Kuby w ramach pożegnania. Pogoda zdawała się nam sprzyjać i chyba jeszcze nic nie zapowiadało deszczu.
Do Przechadzki dołączył wczoraj Robert mąż Ani, który przybył prosto z Władywostoku, aby przejść aklimatyzację nad polskim morzem i odreagować trudy podróży. ;) Może się zachęci i w przyszłym roku to on przejdzie od Świnoujścia po Hel?!
W trasę ruszyliśmy plażą. Uzbrojeni w peleryny na wypadek deszczu podążaliśmy na Hel, ostatni odcinek Przechadzki już na kilka godzin miał się stać historią. Gdy minęliśmy Juratę, nie mieliśmy drogi odwrotu. Szło się ciężko, nogi grzęzły w piasku, w miarę upływu czasu narastał wiatr a od godziny 9-tej zaczęło nieśmiało kropić a już o godz. 10:00 właściwie lało, dęło i było już mało przyjemnie. Stąd przy pierwszym zejściu na Hel dokonałyśmy pamiątkowych zdjęć zdobycia cypla i schroniliśmy się w lesie.
Gdy cała grupa dotarła do celu, w pobliskiej tawernie wypiliśmy szampana, który przygotował Włodek i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie pod tablicą wejście 67.
Piątek, 17 czerwca 2011 - trasa Jastrzębia Góra - Jastarnia (30km)
Autor:
Going2Hel
piątek, 17 czerwca 2011
9:00 – odprawa (z uwagi na deszcz)
10:00 – latarnia
12:30 – Władysławowo
14:00 – wchodzimy na mierzeję helską od strony ścieżki rowerowej
17:30 - Kuźnica
20:00 - Jastarnia
Opuszczamy naszą „hiszpańsko-cygańską” kwaterę w Jastrzębiej Górze (w której nie domykało nam się okno a niektórym drzwi, brakowło szklanek ...) w deszczowej aurze. Trochę czuję się przestraszona. Deszczowych dni na naszej Przechadzce było niewiele. Tak więc jeden deszczowy poranek wzbudza mieszane uczucia. Liczymy, że przestanie padać. Niemniej ubieramy nasze pelerynki. Niech "wiedzą", że nie zabraliśmy je na darmo.
Poranną odprawę zdominowała Dagmara. Dziś opuszcza ekipę we Władysławowie. Szczęściara idzie na koncert Stinga. My nie zdobyłyśmy biletów
Wychodzimy przez Lisi Jar na latarnię. Jestem zaskoczona, że nad morzem spotykam krajobraz niczym z gór. Przepięknie!!!! Tylko trochę mokro i ślisko.
Rzut oka na latarnię i maszynownię. Okazuje się, że Zbyszek zna latarnika i dzięki niemu mamy możliwość poznania historii rodu latarników z Krosna jak i opowieści o latarni.
Dalej wędrujemy wzdłuż wybrzeża. Początkowo po betonowym falochronie, kamienistej plaży a dalej po grząskim piasku. Niespodziewanie wychodzi słońce, które będzie przypiekać nas do końca dnia. A tego się nie spodziewaliśmy.
Mijamy kolejno miejscowości Władysławowo, Chałupy, Kuźnice. Część osób idzie plażą, inni ścieżką leśną, do wyboru jest również ścieżka rowerowa wzdłuż zatoki. My początkowo idziemy plażą ale tonąc w piasku, decydujemy się na ścieżkę w lesie, a później na ścieżkę rowerową aby zatopić oczy w scenerii kite surfingu. Mijamy kolejne wioski surferów i podziwiamy umiejętności pływających, skaczących czy raczej latających kite-surferów.
Nogi odpadają mi od chodzenia po betonowej nawierzchni od prawie 20tego kilometra. Schodzimy na plażę aby dać odpocząć zmęczonym stopom. Ból jest dobijający ale schłodzone stopy w wodzie tak po 10 minutach dają mi wytchnienie. A właściwie są jak nowe.
Dobijamy do kwatery po 20 tej. Rzucam wszystko i idę puszczać latawce ze Zbyszkiem i Janką… ale wiatru ni widu ni słychu .. pozostaje nam podziwiać zachód słońca.
Wieczorem impreza w pokoju Kasi. My dziękujemy Kubie a Kuba w naszym imieniu Zbyszkowi i Jance za pomoc w przewożeniu naszych bagaży.
Idziemy późno spać ale rano wczesna pobudka. Ruszamy na Hel o godz. 6 tej. Ma padać przed południem a to nie wróży nic dobrego ;(
Czwartek, 16 czerwca 2011 - trasa Białogóra - Jastrzębia Góra (25 km)
Autor:
Going2Hel
czwartek, 16 czerwca 2011
8:00 – odprawa
10:00 - Ujście Piaśnicy
11:00 - Dębki
14:00 - Karwia
17:00 - Jastrzębia Góra
Dzień jak co dzień rozpoczynamy od lustracji pogody, pakowania i odprawy. Pakowania kampera Zbyszka i Janiny. Bez Was chyba nie ukończyłabym tej wyprawy, trudno jest iść bez ciężkiego plecaka 30 km każdego dnia a co dopiero z całym dobytkiem. Dla mnie jesteście najlepszym prezentem tej Przechadzki. Spadliście Nam z nieba. Przypomina mi się film „Autostrada do nieba” z Michaelem Londonem - jeśli ktoś pamięta, dla mnie to coś takiego. Dziękuję Wam.
Dzisiejszy odcinek to 25 km . Pogoda ładna, wyż, słaby wiaterek, temperatura wyższa niż wczoraj o 2 stopnie. Wczoraj tak ok. godziny 14:00 zrobiło nam się tak zimno, że wskoczyłyśmy w kurtki. A wydawało się, że kurtki nie będą potrzebne, bo była słoneczna pogoda. Tak to już jest nad morzem, słonecznie ale i czasem chłodno.
Ruszamy szlakiem leśnym do ujścia Piaśnicy. To odcinek ok. 10 km . Ścieżka biegnie pięknym lasem. Czasem dokuczają komary. Na mostku w Piaśnicy robimy krótką przerwę i czekamy na część ekipy, która szła wzdłuż morza. Do Dębek mamy 1,5 km . W miasteczku rozsiadamy się na gofrach. Atmosfera wypoczynku udziela się wszystkim.
Kolejny etap z Dębek do Karwi pokonuję wzdłuż brzegu. Na plaży pojawiło się sporo turystów. Dziś dzień idealny na opalanie. Parawanów co nie miara. Kolorowo i ciepło. Idziemy po gładkim, ubitym piasku. W Karwi część osób odwiedza cukiernię Konkol. Polecam wszystkim. Ciastka jak marzenie.
Inni tak jak my pożywiają się czymś konkretnym.
Z Karwi do Jastrzębiej Góry jest już tylko 10 km . Mamy dużo czasu. Nie śpiesząc się, ruszamy po plaży dopalając nasze ciała. Dzień mija na wykorzystywaniu słońca, gdyż jutro ma być deszczowa pogoda. Plaża bardzo się zmienia. Z bardzo szerokiej nagle topnieje i kurczy się do wąskiego paska. Wydmy zmniejszają się i nagle przed Jastrzębią Górą wyrasta klifowe wybrzeże. Prace umocnieniowe wydm w tych rejonach trwają chyba nieustannie. Woda zdaje się wdzierać na ląd. A człowiek stara się temu zapobiec. Jastrzębia Góra to najdziwniejsza i najbardziej kamienista część wybrzeża jaką dotychczas widziałam.
Oziębia się. Jutro wychodzimy o godz. 9:00. Obawiamy się opadów a czeka nas 30 km trasa. A przeszliśmy już 315km zostało 45km na Hel!?
PS. Dziś mam dobry przesył na internecie i udało mi się trochę doprowadzić ten blog do jakiegoś wyglądu.
Zdjęcia z trasy Białogóra - Jastrzębia Góra
Zbyszek i Janka , Anda i Aska ... ich kamper
Mamusiu dobrze się odżywiamy ;) .. Ania pozdrawia mamę ! (na talerzu tagliatele z łososiem i szpinakiem)
Środa, 15 czerwca 2011 - trasa Łeba - Białogóra (30 km)
Autor:
Going2Hel
środa, 15 czerwca 2011
8:00 – odprawa
11:50 – latarnia Stilo
15:30 – Lubiatów
18:00 – Białogóra
Powoli zaczynają mi się mieszać miejscowości, w których byłam. Każdego dnia w innym miejscu, każdego dnia inna kwatera. Niby powinnam się przyzwyczaić do takiego wędrownego zamieszkiwania ale gubię się w tym wszystkim.
Pakujemy bagaże do kampera – i tu znowu ukłony podziękowań do Zbyszka i Janki. Gdyby nie oni było ciężej. Znamy plan trasy i ruszamy. Dziś jest chłodniej ale dzień słoneczny z niewielką ilością chmur. Zabieramy ze sobą kurtki bo widziałam prognozę z deszczem. Dzisiejszy etap podzieliliśmy na 2 części – pierwszą przeszliśmy lasem ścieżką rowerową wzdłuż jeziora Sarbsko w lesie. Bardzo malowniczą i wygodną ok. 10 km do latarni Stilo a później 18 km wzdłuż wybrzeża. Niestety na całym odcinku trasy nie było sklepu tak więc musiało nam wystarczyć to zabraliśmy ze sobą.
Latarnia w Stilo jest chyba najbardziej kolorową latarnią jaką do tej pory widziałam. I chyba najbardziej oddaloną w głąb lądu. Widoki z latarni na zdjęciach.
Tutaj dołącza do nas na 1 dzień Bartek, który jakiś czas temu wyruszył ze Świnoujścia. Pragnę nadmienić również iż Jurek Hanuszkiewicz już doszedł na Hel a ostatni odcinek 110 km pokonał bez przerwy.
Plaża, którą wędrujemy jest płaska, nie zapada się i jest wygodna dla długodystansowców. Niestety nie było na trasie bursztynów za to udało mi się zebrać sporą kolekcję zdjęć śmieci, które morze wyrzuca na brzeg. Wśród nich był słoik z listem od Zbyszka do Kuby (zdjęcie ma Ilona mam nadzieję, że mi je udostępni), który Zbyszek umieścił w słoiku od kawy Jacobs i wrzucił w Lubiatowie. Słoik widzieliśmy ok. 16 tej a wcześniej Małgosia go znalazła.
W Białogórze – niewielkiej miejscowości jesteśmy o 18 tej. Kwatera blisko. Sklep z zakupami otwarty. Tak więc nie ma problemu. Wieczorem udajemy się na zaćmienie księżyca ale nie udaje nam się zobaczyć. Podobno księżyc jeszcze nie wschodził i raczej nie było możliwości zobaczyć zaćmienia.
Wtorek, 14 czerwca 2011 – trasa Las Smołdziński - Łeba (25 km)
Autor:
Going2Hel
wtorek, 14 czerwca 2011
6:45 – przyjazd piekarni
7:00 – wymarsz
7:50 – wydma Czołpińska i odprawa
12:00 – wydma Łącka
15:00 – Łeba
Rytuał naszych Przechadzek zostaje naruszony, nasz kolejny etap rozpoczynamy od zakupów w obwoźnej piekarni a nie od odprawy (odprawa następuje przed Wydmą Czołpińską oddaloną ok. 2 km). W Lesie Smołdzińskim sklep oddalony jest w znacznej odległości a my musimy wyruszyć wcześnie rano. Wśród drożdżówek powodzeniem cieszą się „amerykanki” w kształcie ufo u nas w Poznaniu są to „amerykany”, furorę robią eklerki, paluchy drożdżowe i inne wypieki. Pycha J
Z samego rana dowiadujemy się nowinek. Ponieważ część osób nie zmieściła się na kwaterze byliśmy rozdzieleni i nie wiedzieliśmy, iż zagubił się wczoraj Mariusz. Szedł krótszą drogą i miał być pierwszy na kwaterze i wszyscy o nim zapomnieli. Dopiero Ola, kiedy miała zapłacić za kwaterę okazało się, że brakuje jej pieniędzy czyli kogoś nie ma.
Kierujemy się na wydmę Czołpińską, pogoda nam sprzyja, ciepło ale niebo zasnute jest chmurami. Grozi nam deszcz popołudniu, ale w tym czasie będziemy już na kwaterze.
Wydma Czołpińska jest naprawdę przepiękna, czuję się jak w filmie science fiction albo na pustyni w Afryce. Piasku w olbrzymich ilościach. Przemierzamy piaskową, górzystą krainę i cieszymy się wspaniałym widokiem.
Trasa dzisiejszej Przechadzki biegnie wzdłuż wybrzeża. Wieje wiatr, który sprzyja puszczaniu latawców. Z czego oczywiście korzystam i puszczam moje latawce aby pohasały na wietrze.
Zbieractwo bursztynów weszło nam w krew i tym razem udało nam się znaleźć wspaniałe okazy.
Blisko Łeby odnajdujemy martwą fokę. Kuba oczywiści reaguje i zawiadamia odpowiednie służby.
Nie mijamy ludzi przez kilkanaście kilometrów a tuż przy wejściu na wydmę Łącką widzimy tabuny ludzi, głównie dzieci i młodzieży z wycieczek.
Wchodzimy na wydmy i naszym oczom ukazuje się górzysta kraina piasku, na której dzieci spełniają swoje marzenia skacząc, turlając i ciesząc… jak to dzieci.
W oddali widać chmury. Zaczyna kropić a my opuszczamy wydmy kierując się do Łeby. Mamy jeszcze 6 km. Trasę pokonujemy szybko, wychodząc czarnym szlakiem na plażę.
Chyba Przechadzki weszły nam w krew. Wszyscy chyba dziś są zadowoleni i rzadko kto narzeka na ból choć zmęczenie daje o sobie jak zwykle znać.
Dzień kończymy przywitaniem i pożegnaniem Marii. Miała do nas dołączyć jednak pilne sprawy nie pozwalają jej na to, Maria przywiozła dla nas pyszne jagodzianki. Oddaliśmy się wieczorem wspomnieniom i konsumowaniu wypieków. Maria była prekursorem dowożenia bagażu z Ustki do Lasu Smołdzińskiego tzn. nie była w dobrej kondycji, żeby przejść ten odcinek plecakiem i wysłała go taksówką na kwaterę. Taksówkarz zdziwiony był zleceniem ale jeszcze bardziej zdziwiona była gospodyni na kwaterze w Lesie Smołdzińskim, gdy z taksówki wysiadł bagaż.
W Łebie wieczór jest chłodny i naszło sporo deszczowych chmur, ciekawe czy będzie padać. Jutro spory odcinek trasy do pokonania.
Link do zdjęć:
Zdjęcia Las Smołdziński - Łeba
Link do zdjęć:
Zdjęcia Las Smołdziński - Łeba
Subskrybuj:
Posty (Atom)